Polemika w kasku - odpowiedź na bulwersujący felieton scigacz.pl

 

Z ogromnym zatrwożeniem przeczytaliśmy tekst opublikowany na portalu scigacz.pl, a zatytułowany 'Kask na ziemi, czyli międzynarodowy znak... totalnej ignorancji'. Przypomnijmy, że tekst traktuje o grafice, która raz za razem wraca do internetu, a prezentuje kaski położone nieopodal motocykla jako znak “motocyklisty w potrzebie".

 

Autor artykuły podpisujący się pseudonimem “Raff" wyśmiewa tę ideę, dodając, że kaski ułożone w tej formie “to TOTALNA BZDURA". Same kaski zaprezentowane na zdjęciu miały zostać rozjechane przez nadjeżdżającą ciężarówkę.

 

Jak kraj długi i szeroki, zwyczajów - w tym również motocyklowych! - zapewne jest bez liku. Być może w rejon reprezentowany przez autora takowy zwyczaj nie dotarł. Co więcej, być może zaprzyjaźnieni z nim motocykliści z Rosji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii, a nawet Tajlandii może go również nie znali? My jednak znamy go i stosujemy (szczęśliwie, dość rzadko!) od lat. Co więcej, w ramach działalności reprezentowanego przez nas Stowarzyszenia Śmiercioodporni, które dba o bezpieczeństwo motocyklistów, a także MotoRat - Motocyklowej Szkoły Jazdy i Ratownictwa - podkreślamy, że to kolejny ważny znak naszej coraz mniej hermetycznej grupy. Co więcej, stworzyliśmy projekt, który dodatkowo podkreśla ów znak, o czym jednak nieco szerzej w późniejszej części polemiki.

 

Autor przywołuje również motocyklowy przesąd, który zabrania kładzenia kasku na ziemi, wszak to grozi późniejszym upadkiem. Nie znamy statystyk dotyczących tego związku przyczynowo-skutkowego, choć jednak przyznajemy, że sami poniekąd go przestrzegamy. Ale do czasu, wszak nad przesądy winniśmy przełożyć jednak bezpieczeństwo!

 

Przyjmijmy dwie hipotetyczne sytuacje: upadek do rowu i zasłabnięcie na motocyklu. W pierwszym przypadku wyobraźmy sobie, że absolutnie nas nie widać. Jesteśmy zaplątani we wrak motocykla, a jedyne, co możemy zrobić, to rzucić kask na jezdnię! Załóżmy nawet, że współuczestnik podróży zdołał uniknąć upadku, ale jest zaangażowany w udzielanie nam pomocy i nie ma możliwości machać nadjeżdżającym samochodom. W jaki sposób ma więc zasygnalizować więc konieczność uzyskania wsparcia?

 

A może letnie upały nas jednak zmorzyły, jesteśmy na granicy przegapionego odwodnienia. Stać nas było tylko, by zatrzymać motocykl, wręcz spaść z niego i znaleźć fragment cienia. Jak poprosić o wsparcie innych uczestników ruchu drogowego? Może właśnie kaskiem położonym na drodze?

 

Wyśmiewanie tego zwyczaju ma absolutnie fatalne skutki. Nawet jeśli autor źródłowego artykułu nie znał go wcześniej, być może jednak jako przedstawiciel branżowej prasy (również opiniotwórczej!) powinien się nad nim pochylić? Zastanowić się nad jego sensownością? Być może warto ten zwyczaj rozpropagować, tak, aby coraz większe grono motocyklistów, a także innych uczestników ruchu drogowego, poznało go i zaczęło stosować?

 

Znane są nam przypadki podobnego zachowania, zakończonego szczęśliwie! Przywołajmy jeden. Grupa wyszkolonych przez nas motocyklistów tysiące kilometrów od Polski doznała poważnej usterki jednego z motocykli. Kilkudziesięciominutowe machanie do nadjeżdżających pojazdów, chodzenie w kamizelkach ostrzegawczych i nawoływania nie przyniosły żadnego skutku. Kolejne, nieliczne, samochody i motocykle mijały ich bez nawet cienia zainteresowania. Pomógł dopiero kask położony na ziemi, a odziany w zaprojektowany przez nas pokrowiec odblaskowy, będący jednocześnie formą “trójkąta ostrzegawczego". Pomoc przyszła po kilku chwilach od momentu, kiedy podróżnicy przypomnieli sobie o nieco zardzewiałym zwyczaju.

 

Tym bardziej, że praktycznie każda branża sportowo-rekreacyjna ma swoje umowne znaki dotyczące bezpieczeństwa. Wśród pływających na różnego rodzaju łodziach znakiem-sygnałem jest kapok na topie masztu. Nurkowie uderzają w butlę czymś metalowym, by przywołać uwagę, a później gestem dłoni (tzw. łódką) i wskazaniem na przykład na nogę, sygnalizują jej uraz. Fani survivalu znają gesty komunikacyjne ze śmigłowcami, które wskazują na konieczność uzyskania pomocy, jak i sposoby rozpalania ognisk-sygnałów. A to tylko kilka przykładów z dziesiątek dostępnych! 

 

Jak wszyscy wiemy, żaden z motocyklistów nie ma obowiązku posiadania wyposażenia zbieżnego do tego znanego z samochodów - gaśnicy czy trójkąta ostrzegawczego. Co więcej, w żadnym prywatnym pojeździe nie potrzeba nawet apteczki! My od dawna promujemy apteczki motocyklowe w kilku wersjach - na udo, w formie saszetki na pas czy plecaczka, a także pokrowce na kask w odblaskowych barwach, na które naniesiono odblaskowy trójkąt, który bezpośrednio nawiązuje do trójkąta ostrzegawczego.

 

Produkt sprzedajemy praktycznie po kosztach produkcji i obsługi sklepu. Staramy się go promować przy każdej możliwej okazji. Mimo tego, szalonego zainteresowania nie ma… Choć znamy też liczne przypadki pozytywnego ich zastosowania. 

 

Więc może czas na tak szacownym medium, jakim jest scigacz.pl promować zdrowe zachowania i wzajemne bezpieczeństwo, a nie szydzić ze zwyczajów, które powinny być w coraz szerszym zainteresowaniu?


 

Rafał Bryła

Prezes Zarządu Stowarzyszenia Śmiercioodporni

 

Paweł Franzke

Sekretarz Zarządu Stowarzyszenia Śmiercioodporni

 

Angelika Bryła

Skarbnik Zarządu Stowarzyszenia Śmiercioodporni

 

Tomasz Olech

Przewodniczący Komisji Rewizyjnej Stowarzyszenia Śmiercioodporni